Biblioteka Centrali

<była ładna:P>
-Ale nie możesz się do nich tak przywiązać- odparła urodzona sentymentalistka- To jednak nie to samo.

Cały czas mam sentyment - powiedział - Dlatego czasem sobie zapalę fajkę - uśmiechnął się - Ale nie noszenie fajki i ziela ze sobą daje sporo miejsca

< tak ale zauważyłem, że ma chyba umalowane usta i wolałem sprawdzic ;)>

-Ja mam duże kieszenie- wskazała na bojówki- Miejsca dość. Z resztą, co zrobisz z tym dodatkowym? Potrzebne ci do czegoś?
<ehh...:P>

nie... - powiedział po chwili namyślenia - I tak mam dużo - pokazał na obszerne kieszenie w płaszczu - Nie wiem... Czuję, że papierosy bardziej mnie ciągną - powiedział uśmiechając się - jakby moje życie było z nimi związane

-Aha- powiedziała tylko i zastanowiła się- W bibliotece, żeby wejść do naprawdę ciekawych działów- powiedziała wreszcie- trzeba mieć licencję stanowego alchemika. Bez tego nie ma co sie tam plątać- westchnęła- Ja nie używam alchemii nawet do zapalania fajki, jak wydaje się wszyscy naokoło...

Ja używam... - trochę zbladł - Do odbierania życia - pomyślał - Ale do zapalania fajki nie używałem - trochę się rozjaśnił - Sam rytuał zapalania był ważny

Zaraz... Sak jest żołnierzem - powiedział widpcznie nieświadomie to o czym myśalł - Ale ona mi nie pomoże... Jak sama powiedziałaś "To chodzący obowiązek" - zaśmiał się

Spojrzała na niego, ale twarz miała bez wyrazu, jakby biła się ze swoimi myślami.
-a ja używam tylko do...-przrwała na chwilę-...do obrony. Tak. Sakurę radziłabym zapytać. Nigdy nic nie wiadomo- zmieniła temat-

Tak... - powiedział przyznając jej rację - Też używam alchemii do obrany a rytuał zapalania fajki nie może byc zmieniony.

Może się przejdziemy - uśmiechnął się - Nie! tym razem nie będę cię wrzucał do błota - powiedział obronnie - Po prostu chcę pochodzic... Zawsze gdy cię spotykam to siedzisz

-Bo chodząc łatwo się z kimś wyminąc- odparła i zgasiła fajkę- Żebyś wiedział ile ja się czasami muszę nachodzić za jednym śniadaniem...

Ja... - zatrzymał się - nie jadam śniadań... czasami - uśmiechnął się - Dlatego często jestem tak głodny bo jem tylko jeden posiłek dziennie

-U mnie to zależy od szcześcia i od pogody. Tak. Zwłaszcza od deszczu- wstała ospale rozglądając się przy okazji.

Co ma deszcz do jedzenia? - spytał wrzucając ogryzek jabłka do studzienki kanalizacyjnej

-W deszcz jest mniej ludzi na ulicach- odparła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie

OK! - Ale co mają ludzie do jedzenia - spytał już całkiem nie rozumiejąc

-No...- widocznie nie wiedziała jak wytłumaczyć mu tą prostą zależność- Ludzie mają pieniądze- zaczęłą wyliczać na palcach- za pieniądze można kupić jedzenie. W deszcz nie ma ludzi, nie ma pieniędzy i nie ma jedzenia!

Dążysz do tego, że kradniesz ludziom pieniądze i za nie kupujesz jedzenie - stwierdził - Całkiem normalne... Sam tak kiedyś robiłem póki nie poznałem gry w kości...

-W życiu nic nie ukradłam!- krzyknęła z oburzeniem- Ludzie sami dają mi pieniądze!

Eee... - tym razem już całkiem nic nie rozumiał... nic a nic - czyli żebrzesz??

-Żebrać?- oburzyła się jeszcze bardziej- Nie zniżyłabym się do tego. Ja- wyprostowała się dumnie- wyłudzam.

Eee - zatkało go i po chwili się roześmiał - A w jaki sposób??

-Zupełnie zwyczajny- odburknęła- Na tem przykład podchodzę i pytam, czy ktoś ma zapałki, albo...oj, zależy od osoby głównie. I od pogody- dodała szybko.

Wyłudzasz pieniądze prosząc o zapałki - spytał ledwo powstrzymując śmiech - sorry ale to nie ma sensu a mi się wydaje, że albo jestem za głupi żeby to zrozumiec albo powiedz to wprost a nie mów tak by obejśc temat - znów się zaśmiał - teraz wyglądasz jakbyś próbowała to zrobic