Miła restauracja

-zapłace - zaproponował

wyjął z kieszeni pieniądze i zostawił na stole

Wszedł do restauracji i zamówił na śniadanie kurczaka - Zaraz zejdę z głodu - pomyślał i czekał na kurczaka

Gdy tylko kelnerka przyniosłą kurczaka szybko się nim zajął i po chiwli odpoczywał już pełen. Zapłacił i wyszedł w stronę polanki by usiąśc na kamieniu, który wydawał mu się dobry do przemyśleń po wczorajszym dniu

weszli i usiedli przy wolnym stoliku

Wszedł z Kyrie do restauracji i zajęli stolik w rogu - Nie lubię byc na widoku - powiedział uśmichając się - Takie przyzwyczajenie

kiwnęła głową.
- Jak to się dzieje, że ostatnio gdziekolwiek idę spotykam ciebie?- spytała z zaciekawieniem

Nie wiem - powiedział - Ja też ciebie... zresztą tylko ciebie i naszą "błyskawicę"... która zresztą znika jak tylko ją widze - dodał śmiejąc się

Kyrie zaśmiała się.
-sakura chyba ostatnio nie wychodzi zbyt często. Szkoda- mruknęła- Jak ciąglę będę cię naciągać to w końcu się do mnie zniechęcisz.

Mam kasę - powiedział się śmiejąc - A w kazdej chwili mogę zarobic więcej... Tylko patrz
Wstał i podszedł do restauratora. Rozmawiał z nim chwilę i po chwili wszedł na stół i powiedział: Kto chce się zmierzyc z mistrzem gry w kości... Nikt jeszcze ze mną nie wygrał a stawka jest duża - wyciągnął z kieszeni spory worek i potrząsnął nim. Zabrzęczały w nim monety - Kto chce zagrac?
Po chwili wokół stolika na, którym stał zgromadziło się sporo osób - głównie młodych. Starsi pozostali przy stolikach kręcąc z dezaprobatą głowami.
-Może ty pierwszy - powiedział do wyglądającego na 30. gościa - Mam nadzieję, ze masz kasę?... Tak? to dobrze bo mam zamiar podwoic ilośc monet w tej sakiewce.
Usiedli i Thoqqua wyjął kości z kieszeni - Gramy moimi czy uważacie, że będę oszukiwał i dacie swoje? - człowiek na przeciwko spytał się ludzi zgromadzaonych wokół czy ktoś ma kości. Po chwili podszedł restaurator z którym rozmawiał Thoqqua - Ja mam.. Proszę - powiedział i został blisko by obserwowac pojedynek.

Każdy (Thoqqua i koleś z, którym grał) wyjęli z sakiewek po 5 złotych monet. Zaczynał przeciwnik Thoqquy. Rzucił, kości potoczyły się i... 3 szóstki, 2 piątki i jedynka (29). Nadeszła kolej Thoqquy. Potrząsnął kubeczkiem, postawił na stole i... Powiedział by sami podnieśli a on pójdzie w międzyczasie do toalety. Idąc powiedział restauratorowi by uważał czy nie oszukują. Thoqqua wyszedł a ludzie stali w ciszy nad stołem. W końcu jeden z nich odważył się podnieśc kubek. Podniósł go i wszystkim oczy prawie powypadały. Jedni krzyczeli, że to niemożliwe a wśród innych przebiegł szept "6 szóstek... on ma szczęście samego szatana". Po chwili Thoqqua wrócił i jeszcze nim podszedł do stolika poprosił o swoje pieniądze. Jego przeciwnik wręczył mu je i poszedł ze skwaszoną miną.

Jeszcze kilku próbowało z nim ale on zawsze wygrywał.

Po paru minutach siedział spowrotem przy stoliku. - Weź je - powiedział do Kyrie przesuwając w jej stronę grubą sakiewkę pełną monet - Sama widziałaś, że mogę w każdej chwili zarobic ile chcę.. Tobie to bardziej potrzebne niż mi... - Potem zawołał do kelnera aby podał menu

Kyrie zawachała się chyba po roaz pierwszy gdy ktoś oferował jej pieniądze.
-Jesteś oszustem?- spytała podejrzliwie

Nie - powiedział uśmiechając się niewinnie - Odkąd się obudziłem wtedy po bitwie zawsze miałem szczęście w hazardzie, ale nigdy w życiu - zakończył smutno i podwinął rękaw by pokazac auto maila

kiwnęła głową na znak, że rozumie, pozostawiła jednak pieniądze na stole.
-Ja wogóle nie mam szczęścia- odparła obserwując zirytowanych przegranych

Ech... Jak do tej pory nie grałem w tym mieście - uśmiechnął się ale zaraz ten uśmiech spełzł z jego twarzy - Może nie powinienem był - zastanowił się - Jak do tej pory to był jeden z powodów przez które podróżowałem - zaśmiał się - Ludzie jak przegrywają w ten sposób zaczynają się zastanawiac czy nie oszukiwałeś... Nawet jak mówisz, że nie to nie wierzą... - Powiedział śmiertelnie poważnie - Potem idziesz spac a twoje ciało znajdują w łóżku z nożem w plecach - zaśmiał się - NIektórzy mają bardziej wyrafinowane sposoby ale... różnie to bywa

-Nie dziwię im się. Sama nie wiem, czy ci wierzyć.- odparła również poważnie- Oszuści nawet w życiu prywatnym nie wychodzą z roli. - zamyśliła się na chwilę.

Dobra, dobra - powiedział - Może gdybyśmy grali moimi koścmi byłyby podejrzenia ale graliśmy tego gościa... 3 razy w życiu przegrałem... Za każdym z tych razów mój przeciwnik oszukiwał. Grając w kości teoretycznie można użyc alchemii by je kontrolowac ale najpierw trzeba by jakoś "naznaczyc" ścianki, które mają byc w danym miejscu.

-dobrze, wierzę ci- powiedziała pojednawczym tonem- po prostu...to trochę dziwne mieć takie szczęście zamiast innego.

Zastanawiałem się nad tym sam - powiedział zamyślony - Ale dałem sobie spokój. Może ma to coś wspólnego z moją przeszłością? Tego nie wiem

-Jednak...-chciała coś powiedzieć, ale w pół zdania zmieniła zdanie- cieszę się, że na tym świecie istnieją jeszcze inni ludzie mający takie dziwne przygody jak ja.

Przygody - powiedział udając, że ziewa - Jak dla mnie to tu nic się nie dzieje

-Nie chodzi mi nawet konkretnie o tą chwilę- wyjaśniła- Tak bardziej ogólnie. Przyznaj, nie każdy potrafi sobie zwykłym pstryknięciem podpalić rękaw albo wyrzucić zawsze same szóstki.

Pewnie nie ale mój fart nie polega na tym tylko - powiedział i wyjął monetę z worka - Spójrz - pstryknął a moneta poszybowała za niego i wpadła do pustego kieliszka na nie posprzątanym stoliku za nimi - To kilka przykładów... Ale są wyjątki jak strzelam z pistoletu to mój fart już nie działa... Nie drgnie mi nagle ręka i nie trafię w sam środek celu

Staram się jednak go nie nadużywac ponieważ doprowadził mnie on do tego stanu w jakim jestem - uśmiechnął się krzywo - Więc jak pozwolisz skończę ze sztuczkami na dzisiaj