Park

- Po tym wykładzie nie przypuszczam, abyś zgodził się ze mną - spojrzała na niego

-jestem otwarty na świat, zarysykuj - uśmiechnął się serdecznie

- Jestem przeciwna hazardowi - uśmiechnęła się łobuzersko

- hehe... nie odwiedziesz mnie od tematu tak szybko sprycióro... - zachichotał

- To spróbuję powoli :P - odparła

-hahaha...! - odparł -to może dam Ci szansę i wrócimy do tego innym razem? , ale uwolnij swe uczucia, apeluje poraz setny, to Ci pomoże we wszystkim !!! ;P

- Nie to dopiero piąty - zachchotała

- czepiasz się, hahaha! - zaśmiał się i udał minę zbitego psa

<Okrucieństwu dla zwierząt też jestem przeciwna :P>
- Możesz się przyzwyczaić - uśmiechnęła się

- zaczynam haha..!

- To dobrze. Bez tego trochę trudno ci by było ze mną rozmawiac - odpowiedziała

-No to przegadaliśmy kupę czasu hehe...

- niestety czas mnie nagli narazie -zaczął odchodzic w stroną swego miejsca nad jeziorem i uwolnij w końcu te uczucia !!!!! - powiedział ;P

- O rany! - Sakura spojżała na zegarek - Faktycznie! Heh, znowu odwlekłam robote, zabiorą mi licencje - uśmiechneła się - Rozumiesz chyba, muszę już wracać

- papa, uważaj na siebie! - powiedział szczeże i poszedł

Sakura także poszła

Weszła do parku i usiadła na jednej z ławek. Uniosła głowę jakby patrzyła w niebo, lecz oczy miała zamknięte.

Wstała i rozpoczęła wędrówkę po parkowych alejkach.

Szedł przez park nie zwracając na nikogo uwagi, był uśmiechnięty od ucha do ucha, szedł wolno potrząsając głową do rytmu śpiewanej pod nosem piosenki rockowej...

Znowu usiadła na ławce, już w gorszym nastroju

był jakby w transie, w końcu zatrzymał się przy jednym z najwyższych drzew,
spojżał w górę i zaczął się wspinac...
Gdy dotarł na odpowiadającą mu gałąz usiadł na niej. Lewą nogę podkurczył pod brodę, natomiast prawą zwiesił swobodnie. Oparł się plecami o pień, ręce złożył pod głową, opierając ją również na pniu. Patrzył w niebo, trzymając w ustach zdzbło trawy, w końcu zamknął oczy lecz nie spał...

Sak otworzyła oczy i energicznym krokiem wyszła z parku

W końcu postanowił zejśc z drzewa, miał dosyc nic nierobienia...
zeskoczył robiąc salto i lekko wylądował na ziemi. Powoli odszedł...

Szedł powoli przez Park, nie wiedział do kąd zmieża szedł po prostu przed siebie, tam gdzie go nogi poniosą... po drodze zerwał zdzbło trawy i włożył do ust...
Szedł dalej w zamyśleniu

Usiadła na ławce w pustym już o tej porze parku. Było jej zimno i nieprzyjemnie gdyż każde drzewo rzucało cień atakujacego człowieka. Starała się o tym nie myśleć. Nie mysleć w ogóle o niczym. Po raz pierwszy dopuściła do siebie myśl, ze Gothreek mógł mieć rację, mówiąc iż nie jest szczęsliwa. Ale była..
- Całkowicie bez sensu - mruknęła cicho i rozpłakała się